am na imię Natalia i chciałabym podzielić się z Wami moją historią. Trzynaście lat temu uległam wypadkowi samochodowemu, który wywrócił moje życie do góry nogami. Oprócz rozległego urazu wielonarządowego, utraty śledziony oraz rozerwania przepony, ucierpiał kręgosłup. Diagnoza, która została postawiona dopiero trzy miesiące po wypadku, była druzgocząca: odłamkowe, wybuchowe złamanie kręgu L-4. Aby doprowadzić mój kręgosłup do ładu neurochirurdzy przeprowadzili dwie operacje odbarczenia złamanego kręgu. W efekcie zostałam wzbogacona tytanowym rusztowaniem, które spina kręgi L-3 oraz L-5 i chroni to, co zostało z kręgu L-4.
Przez wiele tygodni po wyjściu ze szpitala nosiłam gorset ortopedyczny, lecz wiedziałam, że gwarancją dobrego życia jest wzmocnienie mojego wewnętrznego gorsetu, którym są mięśnie. Niestety ze względu na nawracające dolegliwości bólowe nie udawało mi się regularnie ćwiczyć. Muszę przyznać, że nie tylko ból fizyczny był przeszkodą, lecz również moje wewnętrzne obawy, czy aby na pewno aktywność nie pogorszy mojego samopoczucia. Kluczowym było znalezienie osoby, która w rozsądny sposób rozpoczęłaby pracę ze mną oraz nade mną, tak aby powrót do sprawności nie był drogą przez mękę.
Zanim trafiłam do Artura opiekował się mną inny trener, lecz nasze drogi się rozeszły, poza tym chyba dopiero kilka miesięcy dojrzałam do decyzji, aby z mojego zdrowia uczynić priorytet. Do studia Ewy i Artura Miśkiewiczów trafiłam z ulicy i od samego początku czułam, że to właściwe miejsce. Chociaż na początku towarzyszył mi szereg obaw, dziś wiem, że była to dobra decyzja, aby zawalczyć ze sobą o siebie. Oczywiście zdarzały się słabsze dni, kiedy ból usiłował pokrzyżować plany i nawet kilka razy mu się poddałam. Na szczęście takie dni, kiedy nie jestem w stanie podnieść się z łóżka, zdarzają się coraz rzadziej, co utwierdza mnie w przekonaniu, że podjęcie współpracy z Arturem było mądrą decyzją.